Wczorajsze spotkanie pod trochę prowokacyjnym tytułem – „Afryka w ogniu” poprowadził poznański strażak i ratownik, Konrad Szymkiewicz. Konrad pomimo młodego wieku był już na pięciu misjach w Afryce (Kenia, Etiopia, Liban). Pomoc dla Czarnego Lądu często kojarzy się przede wszystkim z walką z głodem, brakiem wody i zapewnieniem dostępu do opieki medycznej i edukacji. Zza tych poważnych problemów często nie widać innych. Na przykład w Kenii są hrabstwa (województwa), w których jest jeden posterunek straży pożarnej, zresztą nie potrafiącej gasić pożarów, albo miasta wielkości Konina, w których jest jeden hydrant! Efekt jest taki, że kiedy wybucha pożar, to pali to, co ma spalić, zabija, kogo ma zabić, a nikomu nawet nie przychodzi do głowy, że mógłby temu w jakiś sposób zapobiec. Dlatego fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej postanowiła nieść Afryce nietypową pomoc, jaką są szkolenia strażaków i dostarczanie potrzebnego sprzętu gaśniczego. Dzięki doświadczonym instruktorom, takim jak Konrad, poziom straży pożarnej w Kenii podnosi się z poziomu zera – strażacy uświadamiają sobie, że… mogą gasić pożary. Solidna praca u podstaw jest formą pomocy rozwojowej, motorem, dzięki któremu Afrykańczycy nabierają wiatru w żagle i zaczynają działać sami. Niektórym krajom afrykańskim nie brakuje pieniędzy, tylko dobrej organizacji i pomysłów. Konrad Szymkiewicz opowiedział też o różnych formach pomocy, z których niektóre uważa za pozbawione sensu. Wysyłanie rzeczy które dla nas są niepotrzebne, a tylko chcemy się ich pozbyć, często kończy się ponurym absurdem. Tak samo, gdy mamy do zaoferowania dobre chęci i pieniądze, ale nie wiemy czego realnie potrzeba. Na przykład – warty 2 mln wóz strażacki, przetransportowany do Afryki po to, by na miejscu okazało się, że ma za niskie zawieszenie na kenijskie krawężniki… Dlatego jeśli chcemy pomagać, to wybierzmy pośrednictwo tych, którzy znają się na rzeczy. Pomyślą nie tylko sprzęcie, ale też do czego go podłączyć, jak zapewnić serwis i części zamienne. Do rozsądnej pomocy zachęcał też pan Wojciech Zięba z Polskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwego Handlu, dzięki któremu można było zapoznać się z ideą Adopcji Serca (długofalowego, comiesięcznego finansowania edukacji konkretnego afrykańskiego dziecka kwotą dla nas niewielką, a w realiach Czarnego Lądu zapewniającą możliwość nauki) oraz zaopatrzyć się w produkty Sprawiedliwego Handlu, wspierając uczciwą zapłatą afrykańskich rolników.